AC Milan w pierwszym spotkaniu 1/16 finału Ligi Europy zremisował 2:2 z Crveną Zvezdą Belgrad. Mimo drugiego potknięcia, wicelider włoskiej Serie A może być zadowolony z wyniku, który daje trochę komfortu przed rewanżem. Teraz przed ekipą „Rossonerich”derbowe spotkanie z Interem.
Rezerwowi dali radę
Tak, jak wspominaliśmy, trener Stefano Pioli dał szansę gry na co dzień rezerwowym zawodnikom. AC Milan wybiegł zatem na przykład z Mario Mandzukiciem na środku ataku czy z 20-letnim Kalulu na prawej stronie obrony. Spotkanie z Crveną Zvezdą Belgrad od samego początku dostarczało nam mnóstwo wrażeń. Gospodarze chcieli przejąć inicjatywę, aczkolwiek do siatki pierwsi trafili goście. Bramkę strzelił Samu Castillejo, ale sędzia z uwagi na pozycję spaloną, nie mógł uznać tego gola.
Co się nie udało w 6. minucie, mogło udać się w 12. Świetną akcję strzałem zakończył Theo Hernandez, ale arbiter tym razem dopatrzył się zagrania ręką Francuza. AC Milan w sposób prawidłowy objął prowadzenie w 42. minucie, ale wówczas samobójczą bramkę zdobył obrońca Cveny, Radoman Pankov. Goście schodzili zatem na przerwę z zasłużonym prowadzeniem.
Radość trwała jednak dosyć krótko, ponieważ siedem minut po zmianie stron, rzut karny wykorzystał Guelo Kanga. Od tego momentu gospodarze stwarzali sobie nieco więcej szans, choć klarownych sytuacji było stosunkowo niewiele. Niespełna dziesięć minut później sędzia znów wskazał na jedenasty metr. Tym razem z gola mogli cieszyć się jednak piłkarze Piolego – bramkę zdobył Theo Hernandez.
Wygrana była na wyciągnięcie ręki, ale ostatecznie Crvena doprowadziła do remisu. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego gola głową zdobył Milan Pavkov. AC Milan mógł czuć się tym bardziej rozgoryczony, że nastąpiło to już w doliczonym czasie gry. Remis daje Milanowi jednak spory zapas przed rewanżem. Trudno przypuszczać, by wicelider Serie A wypuścił taką zaliczkę. O wszystkim przekonamy się już 25 lutego, kiedy rozpocznie się drugie spotkanie.
fot.gettyimages.com