W naszym cyklu czas na zawodnika, który występował w Milanie przez blisko dwie dekady. Gianni Rivera debiutował w klubie z Mediolanu już w wieku 16 lat. W 1969 jako pierwszy Włoch został laureatem prestiżowej „Złotej Piłki” tygodnika „France Football”. 4 lata później był królem strzelców Serie A.
Wielu uznaje go za najlepszego rozgrywającego w historii Calcio. O jego klasie świadczy także to, że mając 15 lat został wybrany najlepszym włoskim piłkarzem w kategorii U-23! Szybko zyskał przydomek „złoty chłopiec”. Milan zawdzięcza Rivierze złotą erę lat sześćdziesiątych, kiedy to drużyn z Lombardii odniosła siedem tryumfów (w tym dwa Puchary Europy). Milanowi pozostał wierny do końca kariery. Zaczynał u boku takich sław jak późniejszy wielki trener Giovanni Trapattoni.
Zaś, gdy Rivera kończył piękną przygodę z piłką, pojawiał się -jako piłkarz- inny uznany obecnie szkoleniowiec Fabio Capello. Sporo można powiedzieć o pozaboiskowej części życia Gianniego Rivery. 60-krotny reprezentant Włoch zaangażował się w pomoc dla trudnej młodzieży i młodocianych przestępców.
Po zakończeniu kariery został działaczem. Pełnił nawet funkcję wiceprezesa klubu, ale w 1986 roku zrezygnował, ponieważ poróżnił się z Silvio Berlusconim, który został wówczas szefem klubu z San Siro. Sporo osiągnął nie tylko na boisku, ale i w polityce. Na kilka kadencji został wybrany do parlamentu. W 2004 roku dostał się nawet do parlamentu europejskiego. Słynął także z ostrej krytyki arbitrów. „To już trzecie scudetto, które ukradli nam sędziowie. Naiwni są ci kibice, którzy wierzą, że piłka nożna to jeszcze sport„. W 1973 roku za tę wypowiedź Rivera został zdyskwalifikowany aż na 10 kolejek. Słowa te wypowiedział po meczu z Lazio Rzym, kiedy to przez błąd sędziego Milan stracił punkty, a co za tym idzie, także mistrzostwo.
Jednak Gianni Rivera z pewnością nie może narzekać na swoją karierę, bo zdobycie dwóch Pucharów Europy, trzech tytułów mistrza Włoch, czterech Pucharów Italii, dwóch Pucharów Zdobywców Pucharów oraz Pucharu Interkontynentalnego musi robić duże wrażenie i budzić wielki podziw nawet u kibiców, którzy nie pamiętają jego boiskowych popisów.