W ostatnim czasie coraz więcej mówi się o tym, że Silvio Berlusconi sprzedać może Milan. Jako kibic tego klubu jestem tym tematem bezpośrednio zainteresowany i dziś spróbuję się nad kwestią tą zastanowić. Poniżej moje przemyślenia.
Miłości się nie porzuca
Silvio Berlusconi jest zdeklarowanym fanem Milanu, kto wie czy nie największym na świecie. Któż bowiem inny dał temu klubowi tak wiele? Przecież to Silvio wyciągnął Milan z marazmu, dał mu możliwość wygrywania, ściągnął największe gwiazdy i pozwolił na pozostanie najbardziej utytułowanym klubem świata! Tak, to wszystko zawdzięczamy Berlusconiemu. Silvio zawsze wtrącał się w sprawy trenerów, zawsze ingerował w transfery, potrafiąc czasem dorzucić na nie coś z własnej kieszeni. To prawdziwa miłość, a prawdziwej miłości się nie porzuca. Dlatego też uważam, iż Silvio Berlusconi nie sprzeda Milanu. Niezależnie od tego czy kupić będzie chciał go Pan Putin, Pan Arab czy jakikolwiek inny Albańczyk.
Miłość sama odchodzi
Byłoby zbyt pięknie, gdybyśmy mogli jednoznacznie stwierdzić, iż nie ma szans na to, aby Milan zmienił właściciela. Niestety sprawy mają się tak, że nawet największa miłość może nas czasem opuścić. Podobnie jest w sporcie i biznesie. Jeśli klub i jego otoczenie stwierdzą, że u kogoś innego będzie mu lepiej, to niestety sprzedaż Milanu może stać się faktem. Zwłaszcza, jeśli Berlusconi zauważy, iż klub odbić mu chce osoba również zakochana w Milanie i chcąca dać mu nowy, lepszy dom. Wtedy Silvio może wypuścić z rąk swoją miłość. Tylko wtedy.
Nie jeden jest Berlusconi
Nasz Prezydent ma już swoje lata. Kto wie ile ich mu jeszcze zostało. Wówczas klub przejmie któreś z jego dzieci. A dobrze wiemy, że żadne z nich nie darzy klubu tak wielką miłością jak Silvio. W takiej sytuacji lub w momencie ubezwłasnowolnienia Silvio Berlusconiego może dojść do sytuacji, w której klub będzie sprzedany. Należy więc zastanowić się nad tym, czy Silvio nie powinien pozbyć się swojego sportowego dziecka wcześniej, szukając mu nowego, dobrego ojca. Bo kiedy klub sprzedawać będą jego dzieci, to może on trafić nie tyle w dobre ręce, co w te, które najbardziej wypchane będą dolarami.