Znałem tego piłkarza jeszcze zanim trafił do Milanu. Wiedziałem, że ma talent i że jest dobry. Na wieść, że może trafić do Milanu poczułem wielką radość. Radość, która później tłamszona była przez kolejnych trenerów, którzy w Milanie nie chcieli dać mu prawdziwej szansy.
Z wielką frajdą obserwowałem jego dobrą grę w Genui, cieszyło mnie, że strzela, że asystuje, że kreuje okazje. Miałem nadzieję, że kiedyś będzie robił to dla mojego ukochanego klubu. No i nagle przyszedł sezon 2016/17, w którym moje marzenia i przeczucia co do Suso w końcu się spełniły.
Gość ma złotą nóżkę. Zawsze śmieszą mnie stwierdzenia, ze piłkarz którąś z nóg może wiązać sznurówki. Suso robić tego z pewnością nie potrafi. Ale potrafi strzelać piękne bramki i zaliczać genialne asysty, tak jak zrobił to wczoraj.
Aż boję się myśleć co by było, gdyby Suso był szybszy. Pewnie wyrwać go z Mediolanu chciałoby więcej klubów, chociaż i teraz będzie ich sporo, z Atletico Madryt na czele.
W każdym razie Suso u nas zostanie. Wygląda na to, że jemu jest u nas dobrze, zawsze powtarzał (w czasie wypożyczenia), że jego celem jest powrót do Milanu i regularna gra właśnie u nas.
Ale nie o tym chciałem pisać, chciałem się troszkę popodniecać wczorajszym meczem i tym jak bardzo pokazał on, że życie Milanu bez Suso to jak życie bez nogi. Wszyscy pamiętamy, co działo się w ostatnich meczach. Było smutno, nie było polotu, nie było błysku. Gdyby nie Deulofeu, to byłoby tak smutno, że aż strach. Wiadomo, że z Suso nie zawsze jest kolorowo i że nie wygra on nam każdego meczu. Ale robi różnicę.
I w mojej ocenie różnicy takiej nie robi żaden inny piłkarz Milanu. Ok, Gigio jest wspaniały, Romagnoli da nam spokój na wiele lat, a Bonaventura też potrafi postraszyć rywala. Ale Suso jest inny. W przeciwieństwie do dwóch pierwszych gra w ataku, gdzie łatwiej o błysk i polot. On ma tę swoją elegancję, ma pewność siebie i ma tę lewą nogę, na której w chwili obecnej trzyma się Milan, o jak ja bardzo za tą nogą ostatnio tęskniłem.
I niech do końca sezonu trzyma się tak jak trzymał się wczoraj. Wtedy przyszły sezon będzie dla nas ciekawszy, a kto wie, być może za sprawą Chińczyków zobaczymy w jego trakcie Milan na przynajmniej dwóch nogach, z kilkoma głowami niszczącymi kolejnych przeciwników.