Powiem Wam szczerze, że od momentu klepnięcia transferu Meneza mocno zastanawiam się nad tym, jaką rolę będzie on pełnił w naszym Milanie. Wydaje mi się on zawodnikiem słabszym od Taarabta, a dodatkowo usposobionym jeszcze bardziej ofensywnie. Jeszcze mniej myślącym o obronie. Krótko mówiąc myślałem, że to taki zawodnik ni w pięć ni w dziewięć, który do nowoczesnego futbolu na najwyższym poziomie się nie nadaje, bo po prostu nie zapieprza wzdłuż i wszerz boiska za piłką, a w dodatku nie wciska jej do bramki z regularnością topowego snajpera.
No i chyba Pippo również zdawał sobie z tego sprawę. Wnioskuję tak po komunikatach, które docierają do nas z Włoch. Podobno Pippo przykłada wielką uwagę do treningów Meneza. W czasie sesji treningowych ma wobec niego wielkie wymagania, pilnuje, aby ciężko pracował, aby uczył się grać pressingiem i aby pomagał w grze defensywnej. Póki co Francuz nawiązał z Pippo bardzo dobre relacje, ale nie tylko z nim, lecz też z pozostałymi pracownikami klubu. Mówi się, że Menez zawsze pracuje z uśmiechem na ustach nie wymigując się od ciężkiej roboty.
Po analizie tych informacji stwierdzam, iż właśnie takich piłkarzy nam trzeba. Pracujących ciężko, zasuwających, uśmiechających się. A nie takich, którzy na treningach robią sobie jaja. Mam mocne wrażenie, że Milan dał Inzaghiemu zawodnika, który był za darmo i którego on sam musi dostosować do swoich wymagań. Stąd ta uwaga poświęcona Pippo. A jeśli się to nie uda i Pippo to potwierdzi, to dopiero wtedy może być prawdziwy powód do wydawania euro. Oby nie było za późno.