Tytuł mojego artykułu z pewnością jak się domyślacie, nie jest przypadkowy. Urywek ten, zaczerpnięty z utworu który śpiewa Sylwia Grzeszczak, idealnie pasuje do sinusoidy, którą zawodnicy z czerwono – czarnej części Mediolanu zafundowali nam, swoim oddanym kibicom. Chciałbym też, także pod tymi słowami, przekazać Wam moją skromną opinię o jednym z naszych graczy, który w tym sezonie był właśnie na owym zakręcie.
Sezon ten jest jednym wielkim niewypałem. Przed rozpoczęciem rozgrywek oczywiście „walczymy o trójkę a może coś więcej, zaistniejemy w Champions League” itd… Niestety, okazały się to tylko puste słowa. Milan w zasadzie przez cały sezon tuła się w środku tabeli a były nawet momenty, że poważnie zaglądało nam w oczy widmo spadku. Kilku piłkarzy udowodniło, że nie nadaje się do gry w Milanie. Podobnie zrobili działacze, którzy nie dość, że przespali letnie okno transferowe, to jeszcze zaczęli sępić i targować się o każdego eurocenta, co sprawiało, że w sumie nikt nie chciał nam sprzedawać piłkarzy. Musieliśmy zadowalać się albo odrzutkami z innych klubów (Essien), piłkarzami bez kontraktów (Honda), albo ciężkimi charakterami (Taarabt).O ile ten ostatni okazał się akurat dużym wzmocnieniem, o tyle grę Samuraja czy Essiena lepiej przemilczeć.
Honda poza jednym czy dwoma meczami nie pokazał absolutnie nic, z kolei Essien, nie dość, że grał jak Honda, to jeszcze wydatnie przyczynił się do odpadnięcia z Atletico, prezentując rywalowi gola na początku rewanżu. W efekcie Allegri stracił pracę, a jego Milan grał wręcz tragicznie, bez polotu, finezji o skuteczności nie wspominając, a jedyną nadzieją w każdym meczu był Mario Balotelii, który albo z wolnego albo z karnego zawsze coś kropnął. Allegri wyleciał ale zastąpił go Seedorf, gra się nieco poprawiła, wyniki też, ale nadal to nie to, czego oczekujemy. Na domiar złego kontuzji doznał El Shaarawy.
No właśnie, osoba Faraona jest właśnie tą, o której myślałem pisząc tytuł. Stephan w tym sezonie w meczach Serie A zaliczył zaledwie 179 minut, nie zdobył ani jednego gola. Więcej czasu spędził na kozetkach lekarzy i dopiero w ostatniej kolejce zobaczyliśmy go z powrotem na boisku. Zaprezentował się nieźle, więc może on jeszcze nie jest taki stracony ? Niemniej jednak już na początku spotkało go małe rozczarowanie, bowiem selekcjoner reprezentacji Włoch nie zabrał Faraona na mundial. Małe tylko dlatego, że przez większość sezonu Szary się leczył, więc i szanse na powołanie miał znikome, ale one były. Teraz za to będzie mógł skupić się na przygotowaniach do kolejnego, kluczowego sezonu dla swojej kariery. Na razie miał jeden sezon świetny, a teraz trafił się rok stracony. Nasz napastnik ma co prawda dopiero 22 lata rocznikowo, ale umówmy się, w tym wieku powinien już grać regularnie na swoim poziomie i stawiać sobie poprzeczkę coraz wyżej (i to nie dlatego, że jak poprzeczka będzie wyżej to nawet strzelając wysoko jest większa szansa że trafi gola). Tylko tutaj potrzeba kilku czynników- po pierwsze, Szarego muszą przestać nękać kontuzje.
Po drugie, trener, czy to będzie Seedorf czy ktokolwiek inny, musi oprzeć grę na Faraonie, żeby nie zmarnować talentu. I wreszcie po trzecie, musi mu łysy dokupić klasowych kolegów, może niekoniecznie Ronaldo z Messim ale takich, którzy będą potrafili walczyć przez 90 minut na boisku i znajdą ze Stephanem wspólny język. Może Parolo albo Romulo, którzy w tym sezonie w słabszych zespołach pokazali się z niezłej strony ? Nie wiem, pewne jest, że albo w kolejnym sezonie Stephan wybije się na dużego formatu gracza, albo pozostanie kolejnym niespełnionym talentem, który zgasł zanim naprawdę odpalił. Szkoda byłoby tego piłkarza, bo nie chcemy widzieć czasów, gdy na boisku będzie wyróżniał się jedynie bujnym irokezem. Milan potrzebuje Sharaawego tak samo, jak Stephan potrzebuje Milanu. Mam nadzieję, że w kolejnym sezonie nasz napadzior strzeli chociaż z 15 bramek i zamknie usta krytykom. Kontuzje już zmarnowały życie niejednemu zawodnikowi, obi nasz player nie był kolejnym z nich.