Dziś wieczorem, w dość nietypowym dla ligi włoskiej dniu, AC Milan zmierzył się w Genoi z miejscowym zespołem. Pojedynek zakończył się zwycięstwem ekipy z Mediolanu, która mecz wygrała w dość szczęśliwych okolicznościach 2:1. Bramki dla Milanu zdobywali: w pierwszej połowie Adel Taarabt i w drugiej Keisuke Honda. Bramkę dla Genoi wbił Marco Motta, swoją drogą jego bramka była piękna. Dzięki temu zwycięstwu kibice Milanu wciąż liczyć mogą na udaną walkę Milanu o prawo do gry w przyszłorocznej edycji Ligi Europejskiej.
Zwycięstwo w mękach piłkarzy i kibiców
Milan mecz z Genoą zaczął bardzo dobrze. Były ataki, presing i próby kombinacyjnej i ciekawej gry. Tak to właśnie wyglądało do momentu strzelania gola, którego Taarabt zdobył strzelając na bramkę rywali spoza pola karnego. Później były już same męki.
Mecz z pewnością nie był zajęciem, które kibiców Milanu mogło zrelaksować. Przez większą część meczu gra taoczyła się na połowie Milanu, a Genoa raz po raz stwarzała sobie dobre sytuacje bramkowe. Kilka razy było na prawdę ciepło, ale wówczas z pomocą przychodziło szczęście, Abbiati lub któryś z obrońców. A wtedy przyszła 55 minuta i kontra Milanu. Świetne prostopadłe podanie Taarabta wykorzystał Honda, który strzelił swoją pierwszą bramkę w Serie A. Co ciekawe, był to drugi celny strzał Milanu w tym meczu.
Po bramce obraz gry nie uległ zmianie, Genoa atakowała i marnowała niesamowite okazje. Przyznać jednak trzeba, że entuzjazm z nich nieco opadł, aż do momentu strzelenia pięknej bramki przez Mottę, przed którą niezrozumiale zachował się Bonera oddając rywalom darmowego rożnego. Po bramce znów było ciepło, znów pomogło nam szczęście, ale grunt, że mamy trzy punkty, a seria dobrych wyników ekipy Seedorfa została kontynuowana. A tak swoją drogą, moim zdanie do tego Milanu Pan Montolivo nie pasuje. No i szkoda, że nie umiemy utrzymywać się spokojnie przy piłce (przydałoby się to w końcowej fazie meczu), tylko kombinujemy i gramy na czas tak bardzo, jak to tylko możliwe.